czwartek, 20 grudnia 2012

Lot w nieznane

Stoję na rozstaju dróg. W dłoniach dwie karty. Czerń i biel. Beznadziejna sytuacja. Czerń. Ciemność, mrok, brak ciepła, brak światła, brak czegokolwiek co miałby sens. Biel. Pusta, nicość, zapomnienie, smutek, żal, pusta.
Beznadziejność, a jednak jakąś decyzję trzeba podjąć. Jaką ścieżkę wybrać? Mniejsze zło? Czy istnieje mniejsze zło? Co jest lepsze? Pustka, czy mrok? Gdzie jestem?
Stoję na szczycie góry. Dookoła pustka, sama biel. Czyżbym wybrał zapomnienie, pustkę? Brak uczuć? Tak brak uczuć.
Ludzie ranią, ranią tak bardzo, ranią do momentu, aż człowiek uodparnia się na rany niczym wirus na antybiotyk, lecz człowiek nie mutuje tylko zamyka się w sobie. Następuje pustka. Po niej zapomnienie. Izolacja.
Stoję na szczycie góry, jeden krok w przód jeden w tył, na prawo, czy na lewo, wszystko skończy się tak samo. Lotem w nieznane.
Krok w przód. Lot w nieznane. Co będzie? Tego nie wie nikt.
Stoję na rozstaju dróg.

wtorek, 18 grudnia 2012

Nieistnienie

Natłok myśli, natłok emocji, totalne zapomnienie, zagubienie. Nie wiem kim jestem, ani gdzie jestem. Stoję pośród wszystkich ludzi. Dookoła gwar gawiedzi. Ból narasta. Niewidzialny ból, który zabija każdego z nas odbiera nam samym cząstkę siebie. Sami wzajemnie się niszczymy. Jesteśmy kanibalami własnej duszy.
Dlaczego?
To nie istotne, już nie w tej chwili. Stoję sam, a dookoła tłum. To już pora. Strzał.
Nikt się nie obraca, wszystko wygląda tak jakby nic się nie stało. To już koniec. Samobójca ginie z własnych rąk. Nie ma pogrzebu, nie ma płaczu, nie ma żalu, nie ma śmierci. Nigdy tego nie było. Nie istniałem.
Jak to? Przecież z tymi wszystkimi ludźmi jadłem, spałem, bawiłem się, kochałem. Kim jestem, czym jestem? Wytworem ludzkiej wyobraźni. Pragnieniem każdego z nas. Pragnieniem zła, uciechy, radości. Dla każdego innym.
Ci którzy pragnęli pogardy stworzyli mnie, ci którzy pragnęli miłości stworzyli mnie, ci którzy pragnęli rozrywki stworzyli mnie. Jestem częścią każdego z ludzi, lecz nikt o mnie nie wie, dla nikogo nie istnieje, a jednak jestem. Jak to tak?

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Bezsens

Pisząc nie wiadomo po co, pisząc dla samego pisania, aby pisać, nie wiadomo tylko po co, na co i dla kogo? Pisząc w bezkresie swojej beznadziejności w bezsensie słów, które otaczają każdego z nas. Każdy widzi w kimś coś innego, każdy żyje po coś innego, każdy jest stworzony po coś innego. Po co? Bezsens. Ale w każdym bezsensie jest jakiś sens, każdy w swej beznadziejności widzi coś sensownego. Sens życia, sens istnienia? Ale jaki sens, po co? Kolejna plątanina myśli, nic nie tworzy całości nic nie tworzy sensu, a jednak, a jednak w tym bezmiarze bezsensownych słów jest coś dziwnego, coś co nie pozwala zaprzestać trwania w tej sytuacji. Niewidzialna siła? Moc? Magia? Któż to wie co to wiadome jest jedno. Śmierć. Każdy ją widzi, każdy ją czuje, każdy o niej słyszy. Ludzie napawają się śmiercią, bawią się nią. Ona zabiera co chwilę kogoś z nas. Zabawa z ogniem? Każdy lubi ogień, daje ciepło, daje światło, daje poczucie bezpieczeństwo, daje zniszczenie, ogień jest sensem istnienia oraz zniszczenia. To on zapala w nas uczucia, to on pali się na naszych grobach, to on niszczy nasze pola, łąki, domy. Domy niszczy wiatr. Wiatr niszczy wszystko, niewidzialny zabójca. Zabójcza życiodajna siła, która daje nam tlen, która pozwala rośliną się rozmnażać, która w swojej niezmierzonej sile niszczy wszystko co napotyka na swej drodze, niczym niewidzialne ostrze. Lęk przed życiem, lęk przed śmiercią, czymże jesteśmy, my nędzne ludzkie kreatury, obawiające się tego co takie oczywiste, co takie pewne, co nieuniknione? Czymże jesteśmy w swej beznadziejnej postaci, niby tacy silni, a tacy słabi, niby tacy mądrzy, a tacy głupcy. Brak tutaj jakiegokolwiek sensu, bezsens. Czysty zwykły bezsens. Nic nie wiem, bo po co wiedzieć, skoro i tak gdy coś wiem, to tak naprawdę nic nie wiem? Po co wiedzieć? Po co żyć, po co istnieć? Po co? Bezsens.

czwartek, 22 listopada 2012

Ewolucja

Każdy się zmienia, świat się zmienia, wszystko co nas otacza jest takie samo, ale inne. Właśnie w tej sekundzie ktoś zmarł i ktoś się narodził, tym samym świat uległ zmianie. Dinozaurów już nie ma, są za to małe jaszczurki, ludzi-małp, też już nie ma, nie ma i nie będzie, bo świat się zmienił. Wszystko ulega ciągłym zmianom i będzie ulegać. Gdyby tak było to nadal ludzie spali, by w jaskiniach i jedlibyśmy surowe mięso, albo przypalone na ognisku. Właśnie ktoś umarł, właśnie ktoś się narodził, świat się zmienił. Bez ewolucji stalibyśmy w miejscu, nie było by prądu, nie było by telewizji, internetu, nie było, by tego co jest. Gdyby człowiek się nie rozwijał, gdyby nie podlegałby zmianom w teraźniejszych czasach byłby po prostu nikim, zwykłym szarym człowiek, który tak na prawdę nie żyje, jest rośliną, podatną na wiatr. Taki człowiek nic nie osiąga, dla niego życie nie ma sensu, a wystarczy tylko poddać się światu, wystarczy tylko zaakceptować pewne reguły tej gry, wystarczy tylko dodać do swoich zasad potrzebę ewolucji i poznawania nowych, niekoniecznie chcianych rzeczy. Ewolucja to ciągłe zmiany. Masa ludzi ich po prostu nie lubi, boi się nich, boi się nieznanego, a każda zmiana przynosi coś nowego, czego nie da się przewidzieć. Nigdy nie wiemy, czy te zmiany są dobre, czy też złe. Strach przed ryzykiem jest czymś normalny, nie każdy lubi hazard. Właśnie ktoś umarł, właśnie ktoś się narodził, świat się zmienił. Wszystko ulega zmianom i my tez ulegajmy tym zmianą, nie bójmy się nich, nie zostawajmy w tyle, niekiedy warto zaryzykować, a nóż widelec, zmiany przyniosą nowe ciekawe doznania, a jeżeli takich nie przyniosą to może będą one nauką na przyszłość, może dzięki temu ryzyku dowiemy się czegoś o sobie, kim jesteśmy i po co jesteśmy, może naprawmy coś co kiedyś zepsuliśmy nie wiedząc, że to robimy, może zmiany, nowe doświadczenia, przyniosą nam szczęście? Ewolucja jest konieczna, ewolucja to zmiana, ewolucja to nowe doświadczenia, ewolucja to my sami, to my jesteśmy początkiem reakcji łańcuchowej zmian. Ewoluujmy! Właśnie ktoś zmarł, właśnie ktoś się narodził, świat się zmienił, świat ewoluował.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Nie ma nas

Świat, który widzimy oraz ten, który nas otacza nie istnieje, każdy z nas ma swój osobny świat. Świat pełen przemocy, gwałtu, nienawiści, ubóstwa, albo pełen miłości, nadziei, namiętności, piękna, bogactwa. Co by było, gdyby świat, który widzimy był objawem naszej choroby psychicznej naszej schizofrenii? Może właśnie osoby, które my, osoby uważające się za zdrowe psychicznie, uważamy za chore. Może to choroba jest prawdą? Prawdą, której się boimy, prawdą, o której wolimy nie wiedzieć. Może każdy z nas żyje w swoim świecie, wyidealizowanym na swój sposób, może widząc przemoc, oczekujemy od świata przemocy? Może widząc strach, cierpienie właśnie tego oczekujemy? Potrzeba cierpienia, potrzeba lęku? Może przyjaciele, w których tak bardzo wierzymy nie istnieją? Są tworami naszej chorej wyobraźni, naszej potrzeby posiadania kogoś kto będzie nas wspierał, pomagał? Może osoby, które tych przyjaciół nie posiadają po prostu ich nie potrzebują, żeby żyć? Może osoby, które mają miłość, są szczęśliwe w związku właśnie tej miłości potrzebują i zakochały się w kimś kto tak na prawdę nie istnieje? Może meble, które stoją w naszym pokoju nie istnieją i są tylko objawem naszej wyobraźni? Może świat, który nas otacza nie istnieje, wojny, które są toczone nie istnieją, a są tylko tworem naszej wyobraźni zrodzonej z potrzeby ratowania lub niszczenia? Może to, że właśnie ktoś czyta tą notatkę, która może nie istnieje, jest to, iż ktoś czuje potrzebę dowiedzenia się prawdy, która może prawdą nie jest? Może każde zadane powyżej pytanie nie ma sensu, bo nie ma nic co może dać właściwą odpowiedź, ponieważ wszystko i wszyscy, którzy nas otaczają nie istnieją? Jesteśmy w świecie, który kierujemy MY SAMI? Czy, aby ten świat istnieje czy nie?

piątek, 26 października 2012

Po co żyć?

Jakiś czas temu w pewnym miejscu, naszło mnie na pewne refleksje dotyczące tego po co żyć. Jak wiadomo każdy z nas kiedyś umrze, nasze dzieci umrą, nasi wnukowie też itd. Jest to oczywista oczywistość. Wychodzi, więc na to, że żyjemy po to, żeby umrzeć, albo rodzimy się po to, żeby umrzeć. Jak na mój dość głupi móżdżek jest to dość bezsensu. Każdy człowiek rodzi się i umiera i tak w koło, totalnie bezsensu. Lepiej, aby nikt się nie rodził wtedy nikt nie będzie umierał. Wyjdzie na to samo. Po co się męczyć pracując skoro i tak umrzemy, a w grobie nic nie będziemy z tego mieli, gdy się nie narodzimy to nie będziemy musieli jeść, ani pracować, nic nie będziemy musieli, bo po prostu nas nie będzie, ale jesteśmy i musimy pracować, żeby przeżyć kolejny dzień, a i tak umrzemy. Bezsensu. Ale sensu nabiera to wszystko gdy rozważymy opcję taką, że komuś jesteśmy potrzebni, komuś kto jest długowieczny i musi się np. pożywiać, potrzebuje rozrywki itd. Te osoby są wysoko postawione w hierarchii ludzkiej, ale nie są ludźmi, są nadludźmi, no okej najłatwiej powiedzieć, że są wampirami, wampiry są teraz modne, więc niech będzie, że są wampirami. Okej to tak ta osoba, która żyje wiecznie potrzebuje coś jeść, jak wiadomo wampir żywi się krew, a skąd by brał krew jakby nie było istot żywych? Ano i tutaj znowu dochodzimy do ciekawej ciekawostki. Spójrzmy sobie na cały ekosystem. Wewnątrz niego znajdujemy się my, ludzie, inne ssaki, gady, płazy, rośliny. Zwierzęta takie jak krowy, świnie, dziczyzna są po to, aby dawać człekowi pożywienie. Tygrysy jedzą mniejszych lub słabszych od siebie, ale takie niedobry człek z tygrysa robi sobie futro, więc tygrys też jest potrzebny człowiekowi, a przynajmniej tak kiedyś było. Ptaki żywią się robalami, robale żywią się mniejszymi robalami tzw. bakteriami, ptakami żywią się drapieżniki, z drapieżników człek czerpie radość w cyrkach. Wychodzi na to, że każdy na tym świecie jest stworzony po coś, dla kogoś wyższego w hierarchii istnienia. Podsumowując można dojść do wniosku, że z ludźmi jest tak samo, nasze istnienie spowodowane jest istnieniem kogoś wyżej w hierarchii istnienia. Nadludzie? Wampiry? Kosmici? Bogowie? Nie wiem ale skoro żyjemy to możliwe, iż po to, aby ktoś inny czerpał z nas korzyści tak jak my ze zwierząt. W takim razie możliwe jest to, że na świecie są istoty, które nas przerastają i to my dla nich możemy być np. siłą roboczą, albo zwykła rozrywką.

czwartek, 11 października 2012

Dlaczego tak mało wiemy?

Dlaczego tak mało wiemy? Oczywiście nie chodzi mi tutaj o wiedzę jaką możemy nabyć w chociażby w szkole, w pracy, czy w internecie. Chodzi mi tutaj o wiedzę, która trzyma się przed zwykłym szarym użytkownikiem w zamknięciu. Istnieją na świecie takie organizacje jak NATO, CIA, Watykan i jeszcze parę innych, które pewnie powstały po coś innego niż nam się wydaje. Zacznijmy od tego drugiego. CIA po polskiemu coś w stylu Amerykańskie Centralne Biuro Śledcze. Niby tam prowadzi różnego rodzaju dochodzenia na terenie Stanów i nie tylko. Po prostu pilnują zwykłego obywatela coby nie wciskał nos w nieswoje sprawy. Załóżmy sobie taki scenariusz: Jest sobie Pan X, który właśnie tak się nazywa, jest całkiem sprytnym hakierem toteż hakieruje różne rzeczy i powiedzmy, że wyhakierował jakieś tam dane, które w jakiś tam sposób mogą zagrozić dobru świata, swoją drogą dobro to też pojęcie dość mocno względne.  Dane te dotyczą powiedzmy sobie hmm..., planów testowania nowych myśliwców w siłach NATO. Fakt ten zostaje nagłośniony dość mocno przez Pana X, ponieważ Pan X pragnie sławy itd. oraz poklasku, że udało mu się wykraść bardzo ważne dane. Później nie ma się co dziwić, że sąsiedzi dowiadują się, iż ich spokojny sąsiad miał depresję i postanowił sobie ukrócić cierpień. Okej, ale wracając do tematu. Dlaczego tak mało wiemy? Moim zdaniem jest to spowodowane naszym bezpieczeństwem, bo co by było gdybyśmy właśnie teraz dowiedzieli się o tym, że na Ziemi żyją dość spore kolonie obcych? Znając naturę ludzką to zapanowałby totalny chaos i ludzie sami by się zabijali... Albo weźmy fakt ujawniania tajnych sposobów walki z terroryzmem, co by się stało jakby się oni dowiedzieli jak działa taki chodźby GROM? Przecież wtedy nasze spec oddziały nie wiedziały by jak walczyć i by ponosili tylko klęski, co by było katastrofalne w skutkach... Po prostu niekiedy lepiej czegoś nie wiedzieć. Bo jak to mówi stare powiedzenie: "Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz". I tym śpiącym akcentem zakończę, mój dość nieudany wpis, ponieważ zdecydowanie zagubiłem się w trakcie jego pisania :D

wtorek, 18 września 2012

Biblia w wersji science fiction

A gdyby tak móc wiedzieć, co było kiedyś, a gdyby tak móc przenieść się do jutra , a potem do wczoraj, a gdyby tak być w niebycie teraźniejszości, której nie było i  nie będzie, ale jest? Ludzie od zawsze chcieli podróżować w czasie. Zawsze nas będzie ciekawić co było i co będzie, rzadko nas interesuje co jest. Nie patrzymy realnym wzrokiem na teraźniejszość tak jakby ona nie była istotna, a istotna miała by być przeszłość i przyszłość. Dlaczego tak jest? Nie wiem, ale wiem, że warto o tym też będzie napisać, ale to innym razem. Dzisiaj poruszę temat tego co mogło być, co mogło się wydarzyć, dzięki temu, że coś się wydarzy. Brzmi to trochę abstrakcyjnie, bo jak mogło się coś wydarzyć przez to, że coś tam kiedyś w przyszłości się stanie. Ostatnio jakoś tak się ciekawie składa, iż często słychać w różnych miejscach oraz w różnych mediach o religii, a to, że telewizja Trvam będzie transmitować mecz Polska - Anglia, a to, że coraz mniej ludzi chodzi do kościoła, albo już dość oklepane tematy, że księża to pedofile. W każdym bądź razie mi się o tym nie chce gadać i nie będę tego robił, a raczej nie będę pisał, bo to nudne i na serio bez znaczenia. Ostatnio jednak wpadłem na dość dziwny pomysł. Wpadło mi do łba coś takiego, że Jezus mógł być taki boski, dlatego że był z przyszłości. Leczył trędowatych, leczył martwych, leczył ślepych, zamieniał wodę w wino, rozmnażał pokarm w cudowny sposób i inne takie ciekawostki, o których każdy wie, kto jest mniej lub bardziej katolikiem. Ale gdyby tak Jezus nie był wcale taki boski? A gdyby tak był on po prostu z przyszłości, która była bardzo zaawansowana technologicznie? Już teraz medycyna jest w stanie leczyć różnego rodzaju choroby, już w tej chwili możliwe jest przywracanie wzroku, poprzez operacji siatkówki i inne zabiegi, wiadomo, że nie można wszystkim tego wzroku przywrócić, ale może kiedyś za pomocą nanobotów, nanotechnologii, będzie możliwa odbudowa siatkówki oka w dosłownie parę sekund? Może w przyszłości dzięki wcześniej wspomnianej nanotechnologii ludzie w ogóle przestaną chorować na cokolwiek? Po prostu wszczepi się takiemu ludkowi permamentnie dawkę nanobotów, które będę działać zaraz na źródło choroby i nie pozwolą rozprzestrzeniać się infekcją w naszym organizmie. Może tak właśnie było z Jezusem? Przybył on z przyszłości z dawką nanobotów w kapsułce, aby dowiedzieć się coś o chorobach sprzed tysięcy lat, a tym samym leczył z nieuleczalnych wtedy chorób. A co z zamianą wody w wino? Hmm... to już może być dość proste wyjaśnienie tej niesamowitej przemiany. Wiadomo nie od dziś, że wino to napój alkoholowy i raczej było tak od zawsze, bo czymś się ci cesarzowie musieli upijać na swoich orgiach. Tak, więc mogło tak być, że po prostu podczas biesiady kiedy wszyscy byli już dość pijani, a wino się skończyło to nasz przybysz, czyli Jezus po prostu dzięki rozległej wiedzy i technologii mógł znać sposób szybszej fermentacji wina, wiadomo także, że nie od dziś człowiek pijany ma swoiste zaburzenie czasoprzestrzeni stąd też ten cud wcale nie musiał być tak cudowny, tylko po prostu ktoś był pijany. Co do rozmnażania żywności to mogło być też coś ciekawego, że po prostu dzięki nanotechnologii człowiek może kompresować pewne rzeczy. Już teraz można kompresować dość spore ilości danych w maleńkich przedmiocikach. Ale może za te kilkaset lat będzie możliwa także kompresja przedmiotów, albo raczej materii nieożywionej? Powiedzmy sobie taki chlebek można zamienić na ciąg danych i wrzucić do takiego małego coś jak np. karta pamięci. Następnie można to coś odczytać poprzez dekompresję i dzięki zastosowaniu nanobotów, po prostu rozpakujemy obiekt, nonobot go w parę sekund poskłada w jeden kawałek i już mamy chleb, który przed chwilą był sobie gdzieś tam, a myśmy go zamknęli w małej pamięci przenośnej jako zestaw danych, a następnie dzięki nanotechnologii, te dane odczytaliśmy, a nanoboty poskładały to w jedną całość. Dzięki temu mogło też dojść do efektu cudownego rozmnożenia poprzez skąd inąd znaną technikę ctrl + c, ctrl + v.
Podsumowując Jezus wcale nie musiał być jakiś boski, był tylko zwykłym człowiekiem ale z przyszłości, który widział dużo więcej od tamtejszych ludzi. Miał też on ze sobą swoją nanotechnologię, która być może kiedyś zawładnie światem. Mógł być zwykłym człowiekiem, ale nie z tego czasu, dlatego był tak bardzo niezwykłym. Bo wyobraźmy sobie teraz kogoś kto materializuje przed nami jakiś przedmiot. Też byśmy go mieli za kogoś obdarzonego boską mocą, a potem by się okazało, że to po prostu pokaz nowej technologii. Aha, no i jeszcze coś. Tym wpisem nie chciałem podważać żadnej teorii religijnej, ani nikogo obrażać, czy tam bezcześcić pismo święte. Są to po prostu moje luźne przemyślenia z  gatunku "Co by było gdyby".

wtorek, 21 sierpnia 2012

Lek na kaca

Nie no ja już dłużej tego nie zniosę! Nie, nie, nie! Trzy razy nie! Ten człowiek, czy tam kimkolwiek on jest, wiecie co tym razem wymyślił?! Stwierdził, że znalazł świetny lek na kaca, w dodatku francuski świetny lek na kaca! Zgadnijcie co to może być teraz. Kto zgadnie ten wygrywa! Okej to ankieta poniżej, a zaraz z nią odpowiedzi ankietowanych.

1. 386 głosów na wyciąg z brudnej wody po kąpieli orangutanów.
2. 297 głosów na wyciąg z pustych pingwinich jaj. (wtf?! my tu mamy pingwiny gdzieś?)
3. 125 głosów na to co pozostało po tym jak Szaman umył swoje włosy.
4. 62 głosy na potrawkę z kraba.
5. 1 głos na żabie udka.

Chwila... Zaraz jak to do jasnej ciasnej. Jeden głos na żabie udka, a to niby kto głosował i skąd wiedział? Aaa... to oszust jeden.
- Szamanku tak się bawić nie będziemy, nie ma oszukiwania jesteś zdyskwalifikowany!
- Ale jak to tak przecież nikt nie mówił, że nie mogę głosować!
Hmm... no w sumie racja nikt nie mówił, znów zepsułem. Narrator wasz kochany być smutny. Pogrążcie się razem z nim w tym niewiarygodnie wielkim smutku!
- Okej, okej, dobra, niech Ci będzie wygrałeś!
Dobra koniec smutania! Tak ten głupek, bo inaczej go już nazwać nie potrafię , wymyślił sobie, że świetnym lekiem na kaca, po tym jak chlał rubinowe wino przez sam nie wiem ile czasu, będą żabie udka! Powiedzcie sami, to to nie jest głupie?! Teraz poluje nad stawem, czy tam raczej oazą w pobliżu na te cholerne żaby! Już widzę jak znów wróci poobijany, podrapany, lub pogryziony. Znów kręci się przy stadzie niedźwiedzi polujących na łososie. Swoją drogą gdzie my jesteśmy? Są tu pingwiny, niedźwiedzie, łososie... Czy to, aby na pewno właściwy klimat dla nich?

PS Już miałem kończyć te wypociny, ale wrócił... Wrócił z koszem żab, które mu z tego kosza wyskakują... Narrator być zażenowany... Pa!

piątek, 17 sierpnia 2012

Rubinowe Wino

Tiaa... dawno nic, a nic się nie pojawiło, a to wszystko przez jedno! Te głupie typki, dziewuchy, laski, dupy, kobiety, dziewczyny, czy jak zwał tak zwał, niszczą zacnych i niesamowitych gości jak nasz kochany Szamanek! Tak, tak teraz widząc jak biedaczek się marnuje i niszczeje mi w oczach to nawet mi go żal! Głupie baby! Chociaż jestem niebytem ostatecznym i przede wszystkim niesamowitym i jakoś mi nie przeszkadza obecność tzw. dziewuch na tym świecie, to teraz jestem ewidentnie zły. Bo widzicie, był sobie taki chory doktorek, czy tam ktoś, co się nazywał Szaman Bantu, a teraz co? Teraz to z niego jest nędzny nędzarz, który jest nędzny! A wszystko zaczęło się od tego, że przyszła do niego ta głupia typka, która przyszła do niego jak jeszcze Szamanem nie był... hmm... dobra... zaraz... chwila... pogubiłem się... Narrator być smutny wszyscy płakać! Okej płaczecie?! Tak?! To dobrze! To chyba jednak nie o tą chodzi, o której myślałem... ups... W każdym bądź razie chodzi o to, że ten głupi Szamanek chleje to wino jak alkoholik! Rano, wieczór, dziennie w nocy, chlejesz winiacza mój drogi! Razu pewnego jak tak sobie pił wszedł do dżungli i wyszedł z niej, bo czaicie, że jak się wchodzi toteż się potem z niej wychodzi? Okej, to tak sobie wszedł i wyszedł, ale wyszedł cały podrapany! Tylko powiedział mi potem, że to przez jakąś rudą tygrysicę i teraz cierpi, bo go te rany bolą! A jak go tak bolą to dalej pije te rubinowe wino, a jak je pije to dalej jest pijany, a jak jest dalej pijany to dalej wchodzi do tej dżungli i wychodzi podrapany! Może mi ktoś w końcu powie co on tam robi i dlaczego go ta ruda tygrysica tak drapie?! Bo ja za nim przecież chodzić nie będę!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Ogień

Jakoś ostatnio często spotykam się z stwierdzeniem, że człowiek się sparzył np. związkiem, czy tam w interesach, albo nie wiem czym się jeszcze można oparzyć w ten metaforyczny sposób. To, że zawiedliśmy się na bliskich nam osobach, a raczej na osobach, które wydawały nam się bliskie, nie znaczy, że mamy bać się kolejnej iskierki, która pojawia się w naszym otoczeniu. Na to wszystko można spojrzeć z trochę innej strony, powiedzmy sobie tak. Wybaczcie, że znów przytoczę przykład na przykładzie relacji dwóch osób, który potocznie nazywa się związkiem. Tak, więc jesteśmy sobie z kimś w związku, jest wszystko ładnie pięknie, kochamy się itd. kiziu miziu i inne sprawy, które mogą irytować innych ludzi, ale co tam teraz sam trochę ironizuje. Nagle zdarza się coś niedobrego, a komuś coś zaczyna się nie podobać w związku, źle się dzieje, ostatecznie kończy się na rozstaniu, na sparzeniu przez jedną stronę.  Wychodzi na to, że ogień, który nas ogrzewał przez czas jakiś po prostu nas oparzył i boimy się rozpalać kolejny płomień, boimy się nawet kolejnej iskierki, która się pojawia. Ale dlaczego? Może własnie przez ten nasz cały strach własnie omija nas ogień, który ogrzewał by nas przez cały czas, który nigdy nas nie skrzywdzi? Co prawda może stać się tak, iż ten cały ogień po prostu się wypali i zniknie, może też być tak, że znów nas oparzy, no cóż takie to całe życie nieobliczalne jest. Ale w końcu po tych wszystkich doświadczeniach z ogniem, który parzy, z ogniem, który wygasa, będziemy mogli go ostatecznie ujarzmić i nie pozwolimy, aby nas oparzył, albo żeby wygasł. Gdy go opanujemy będzie nas ogrzewał wiecznie. Niestety jedne osoby będą musiały mieć więcej doświadczenia z tym, aż uda im się go opanować, a inne osoby go opanują całkiem szybko. No trudno w życiu też jednym ludziom łatwiej jest coś zrozumieć zaraz po paru próbach inni tych prób niestety potrzebują troszkę więcej. Ale jeżeli czegoś na prawdę się chce nie można się poddawać po zwykłym oparzeniu. Skóra zejdzie co prawda, ale na jej miejsce pojawi się nowa, lepsza, zdrowsza ;)

sobota, 14 stycznia 2012

Miłość

Miłość. Słowo wymyślone przez ludzkość tysiące lat temu. Słowo, które właściwie co oznacza? Czy jest miłość dla człowieka? To potrzeba koegzystencji z drugą osobą, potrzeba zaspokojenia swoich wzajemnych potrzeb, fantazji lub czegokolwiek innego. Ludzie łączą się w pary mając na ustach właśnie to jedno słowo Miłość. Ale właściwie po co i dlaczego? Człowiek mówi, że kocha, ale co właściwie znaczy to słowo, czy musi ona podążać w parze z miłością? Możliwe.
Miłość i to całe zakochanie występuje w różnym wieku w różnych formach, jak można dość łatwo zaobserwować. Dzieciaki w wieku przedszkolnym, które obdarzają siebie nawzajem większą sympatią, np. jakieś niewinne pocałunki itd., można to nazwać miłością, czy sympatią? A może jest to właśnie ta największa i najczystsza forma miłości, niewymagająca niczego od drugiej osoby, niezależna, zupełnie czysta i beztroska? Po prostu zwykłe niewinne czyste uczucie.
Nastolatkowie zakochujący się w sobie, a raczej obdarzający się większą sympatią. Czy oni się kochają, czy jest to zwykła fascynacja płcią przeciwną? Chęć odkrywania nowych rzeczy, potrzeba zaspokajania emocji, potrzeb, potrzeba zaspokojenia swoich hormonów, które wybitnie dają nam wszystkim się we znaki w okresie dojrzewania. Wtedy dwie osoby nie raz myślą sobie, że będą ze sobą na całe życie, nigdy się nie rozstaną. Ale dlaczego, boją się samotności w tak młodym wieku? A może boją się tego, że stracą dobre źródło do zaspokajania własnych potrzeb? Inni zaś w tym samym wieku po prostu bawią się ludzką cielesnością, ale to już inna historia, która raczej ze słowem miłość nie ma nic wspólnego, dlatego pozwolę sobie pominąć tą kwestię.
Następuje pewnego dnia, czas kiedy wszyscy dorastamy. Stajemy się pełnoletni, zaczynami powoli stawać się samodzielni i te nasze wielkie zakochania na całe życie, zaczynają być coraz bardziej nie realne, aż dochodzi do momentu, iż te wielce zakochane osoby po prostu rozstają się ze sobą z krzykiem, żalem i innymi złymi emocjami. Wtedy taka osoba czego szuka? Szuka ona dalej miłości, zakochania, chce ona z kimkolwiek egzystować  w tzw. parze, tudzież w związku? W tym wieku zanika już fascynacja płcią przeciwną, hormony już też tak nie dają się we znaki, ale pozostaje potrzeba zaspokajania swoich potrzeb seksualnych. Pewnie dlatego ludzkość w tym wieku łączy się głównie w pary. Tylko po to by zaspokoić swoje potrzeby. Na szczęście nie tylko. Nie raz dochodzi do tego, że po prostu te osoby świetnie się dogadują i potrafią wspierać się wzajemnie. Ich wspólna koegzystencja sprawia im radość. Nie myślą już raczej, że będą ze sobą na całe życie. Chociaż nie raz tak właśnie się staje, że to właśnie osoby, które zaczęły ze sobą być w wieku dwudziestu paru lat, zakładają rodziny i są szczęśliwe.
Zostają nam jeszcze osoby w wieku przed czterdziestką, które są samotne z różnych powodów. A to współmałżonek nie żyje, a to rozwód, a to po prostu brak odpowiedniej jak do tej pory osoby. Czym wtedy dla człowieka jest to całe tytułowe słowo? Według mnie tutaj chodzi najbardziej o wspieranie siebie. Pomoc materialną i fizyczną. Wiadomo, że kobieta nie wszystko jest w stanie zrobić sama, a facet tak samo. Trzeba pracować i wspierać się wzajemnie i tego najczęściej oczekują od siebie partnerzy w tym wieku. Nie można też zapomnieć o potrzebie zaspokajania swoich potrzeb fizjologicznych, bo potrzeba seksu i rozmnażania się jest dalej w nas aktywna, może nie tak jak wcześniej ale jednak dalej jest aktywna.
Wreszcie dochodzimy do wieku naszych dziadków. Od nich miłość wygląda jakoś tak inaczej. Są ze sobą nie raz się wzajemnie drażnią. Ale są ze sobą, bo potrzebują siebie nawzajem. Chcą mieć kogoś przy sobie do końca swych dni, nie chcą ich przeżywać w samotności.
Teraz pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy słowo miłość to słowo, które opisuje uczucie, czy słowo, które opisuje zaspokajanie potrzeb. Czy miłość znaczy kochać? Czy ludzie traktują te słowo w kwestiach duchowych, emocjonalnych, czy bardziej w kategoriach materialnych potrzeb?

piątek, 6 stycznia 2012

Niesamowitość

Człowieku, jeśli uważasz, ze nie jesteś nic wart, jeśli uważasz, że jesteś chujowy do bani itd. to wiedz, iż jesteś w wielkim błędzie! Ten wpis nie będzie o tym, o czym zwykle piszę, czyli w sumie nie wiadomo czym. Ten wpis będzie o jednej konkretnej rzeczy! O niesamowitości, która jest w każdym z nas. Nie jeden z nas ma chwile słabości. Myśli sobie: "Te życie nie ma sensu najlepiej się upić, zaćpać lub powiesić". Tak, wielu takich było, którzy się po prostu poddali w tym mój przyjaciel, ale to inna i długa historia, której raczej tutaj nie zamieszczę. Życie moi drodzy nie jest złe, wystarczy tylko marzyć i śnić. Trzeba uwierzyć w siebie, bo wiara czyni cuda! Każdy z nas miewa chwile słabości, nawet ta najbardziej radosna i niesamowita osoba, którą znacie. Każdy z nas jest niesamowity i też każdy miewa chwile słabości to normalne. Ludzie łamią się z różnych powodów, ot dziewczyna go rzuciła, ot nie zdałem jakiegoś ważnego egzaminu, który miał zadecydować o mojej dalszej karierze, ot uległem wypadkowi i już nie będę chodzić, czy straciłem nogę, rękę itd. Tak wiadomo każda z tych sytuacji jest smutna, nie raz może nam się wydawać tragiczna. Ale wcale tak nie jest! Wystarczy tylko spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy. Powiedzmy sobie tak: rzuca mnie dziewczyna, jestem sobie smutny itd., ale kurde dziewczyn jest masa na tym świecie i widocznie to nie była ta, a teraz mamy okazję poznać nową ciekawą dziewczynę, być może właśnie ona kiedyś stanie się naszą wybranką serca, gdyby tamta poprzednia nas nie zostawiła to może nigdy byśmy nie doznali prawdziwej miłości? Teraz powiedzmy sobie tak: Tracimy czucie w nogach poprzez wypadek, a zawsze marzyliśmy o karierze sportowej. Nic straconego! Możemy zostać sportowcem dalej, co prawda może trochę innym niż sobie to wymarzyliśmy, ale zawsze sportowcem. Być może przez to co się stało też zdecydujemy się obrać inna drogę w życiu może np. zainteresujemy się informatyką. Staniemy się sławnym hakerem i świat stanie przed nami otworem, bo przecież jesteśmy wyjątkowym specjalistą. A gdyby nie było tego wypadku? Być może zamiast sportowca stałby się z nas, zniszczony przez system antysportowiec, który teraz zatapia swoje niepowodzenie w alkoholu?
Powiedzmy sobie szczerze życie tylko na pozór wydaje nam się złe. Tak na prawdę wcale takie nie jest wystarczy tylko na nie spojrzeć z innej perspektywy, wręcz należy spojrzeć na to co się stało z perspektywy "świata równoległego", w którym jest wszystko jak być powinno w tym świecie, lub jest zupełnie inaczej. Należy tylko dostrzec w tym co mamy radość, szczęście, powiedzieć sobie, że to wszystko jest niesamowite, niesamowicie pokręcone, ale gdyby takie nie było życie było by nudne jak flaki z olejem. A, że życie bywa tak przewrotne to tez niesamowite, bo dostarcza nam masy niesamowitych historii i przygód, których nigdy nie zapomnimy i będziemy mogli kiedyś opowiadać kolejnemu pokoleniu w ramach przestrogi, w ramach rozrywki, lub czegokolwiek.
Po prostu olać smutek, żal i inne negatywne emocje, pora uruchomić niesamowitość!
Poniżej zamieszczam jedne dość, krótki filmik o człowieku moim zdaniem jak najbardziej niesamowitym i godnym podziwu, który mógłby się równie dobrze pogrążyć, ale nie, nie poddał się!
Więc i my nie poddawajmy się i bądźmy niesamowicie!




środa, 4 stycznia 2012

Światopogląd

Post z cyklu "wyszukane na dysku".
Jakiś czas temu pisałem dla kogoś cosik nt. mojego osobistego światopoglądu, nie wiem dlaczego to temu komuś było i po co, ale pewnie się nie przydało, bo kto by chciał publikować tak chore przemyślenia. Ależ no oczywiście nie ktokolwiek inny tylko ja sam we własnej osobie! Poniżej zamieszczam tamtejszą pracę, czas pokazać ludowi co chorego w tej mojej główce siedzi :D

Mój światopogląd jest prosty jak budowa cepa. Banalny i chory. W świecie, którym rządzą idioci, tacy jak nasi politycy i nie tylko, powinna się znaleźć jednostka, która obali system i zaprowadzi zmiany w ustroju państwa, kontynentu, świata i czego tam jeszcze sobie człowiek nie ubzdura. Temu światu potrzebna jest rewolucja! Rewolucji może dokonać tylko jednostka, jednostka wybitna, człowiek nadprzeciętny, nadczłowiek. W mitologii greckiej taką osobę nazywano herosem, były to osoby obdarzone darem np. Achilles i Herkules. Osoby te stały w hierarchii zaraz za bogami. Bardziej ludzkimi bohaterami można nazwać osoby historyczne takie jak Ramzes, Cesar, Napoleon, Hitler, Stalin i pewnie wielu innych ciekawych ludzi, o których nie wiem. Osoby te wprowadzały w pewnym stopniu ład i porządek. Ramzes może nie był zbyt miłym człowiekiem, ale za jego panowania Egipt żył w dobrobycie. Cesar był wybitnym władcą za jego panowania Imperium Rzymskie obejmowało prawie całą Europę, Napoleon dokonywał heroicznych czynów obalił sam cała tamtejszą władzę, a raczej dzięki swojemu daru dyplomacji i motywacji innych osób. Hitler oraz Stalin rządzi na swój sposób, można powiedzieć, że zły chociaż pewnie dobry cel im przyświęcał, lecz w pewnym momencie się zatracili w tym co robią. Każdy z w/w władców był inny, ale za ich panowania panował względny ład. Ramzes trzymał wszystko twardą pięścią, ale lud nie narzekał, bo miał co jeść. Cesar i Napoleon zbudowali na prawdę ogromne imperia. Hitler i Stalin trzymali wszystko też twardą pięścią niestety im to wszystko się trochę wymsknęło. Ale przynajmniej za panowania tych ostatnich nie było na ulicach tzw. "kurestwa", syfu i burdelu. Wyuzdanie nie było na topie. A cycki na wierzchu nie były warunkiem przyjęcia do pracy. Nastolatki nie malowały się, żeby wyglądać poważniej. A w polityce też nie było wasi ani sporów, bo kto miałby się kłócić z władcą absolutnym? Reasumując w sposób bardzo szybki. Morał z tej bajki jest krótki i może niektórym znany, ale tylko władza absolutna może dać społeczeństwu ład i porządek. A władzę absolutną może tylko sprawować jednostka wybitna, silna, wyjątkowa, nadczłowiek, heros, półbóg.

niedziela, 1 stycznia 2012

Wierszyki

Witam wszystkich w tym nowym roku. Mam nadzieję, że ten będzie lepszy, ciekawszy zabawniejszy i obfitszy w dobrocie.
Jak wiadomo wczoraj odbywały się różnego rodzaju imprezy sylwestrowe i ja też na takiej byłem i owszem.  Z tego też powodu wypiłem troszkę, no i z tego tez powodu powstały trzy wierszyki, które teraz tutaj zamieszczam, dla naszej potomności moi mili, żeby mieli się nad czym w szkołach kiedyś głowić.



"Wierszyk nr I"

Był sobie Benek,
Cóż to był za bębenek.
Był to niesamowity bębenek.
Kwilił, kaprysił,
Taki to Benek.

Bębenek ten harmonijny się stał,
Gdyż harmonijny Bantu mu grał.
Wewnątrz swej harmonijnej duszy grał,
Ten cholerny bębenek Benek.
Nasz swat i brat.

Taki z tej krótkiej piosnki morał,
Iż przyjaciela swego jak brata traktuj,
Bo ni chwili ni godziny.
Nie wiesz kiedy nastąpi,
Chwila Twego brata końcówka.
Wieczna chwila brata Twego,
To Twój wielki smutek i żal.



"Wierszyk nr II"

Była sobie Caroline.
Wyjebane na boga miała.
Temu bogu bluzgała,
I za chuja go miała.
Bantu jebak poeta taki,
Bluźnił razem wspaki.
Wspaki jebane ptaki,
Czarne wróża draki.



"Wierszyk nr III"

Diabełek pozszywał sobie wierszyk.
Pozszywał sobie nóżkę, rączkę, język.
Ot cały to wierszyk.



PS Happy New Year!