wtorek, 23 kwietnia 2013

Początek

Światem rządziła dwójka władców Chaos oraz Harmos, lecz pewnego dnia narodził się ten, który wszystko zmienił. Kritikaos. Twórca wszelkiego życia. W przeciwieństwie dwóch pozostałych władców był on dobry, chciał aby ludzie poznali zapach roślin, poczuli powiew powietrza na swych policzkach, aby doznali uczucia ciepła oraz chłodu, aby posmakowali świata. Niestety dwójka pozostałych panów nie była tego zdania. Władca ciemności i śmierci, pragnął, ażeby ludzie żyli niczym robaki bez zmysłów, bez uczuć, bez potrzeby bytu, za to jego przeciwieństwo, pan światła oraz wiecznego życia, chciał, aby ludzie pozostali w swoim wiecznym letargi, błogiej nieświadomości, nicości. Oboje twierdzili, że dawanie ludzkości jakichkolwiek uczuć nie przyniesie im żadnych korzyści, lecz masę utrapień. Niestety, albo na całe szczęście Kritikaos nie mógł znieść tego jak jego bracia traktują te niewinne istoty jakimi są ludzie i nastała era końca i początku, wiecznej wojny bogów, władców, panów w wyniku, której doszło do wielkiego wybuchu i unicestwienia boskiej trójcy w następstwie czego każdy z ludzi otrzymał jeden z boskich pierwiastków. Ogień, ziemia, woda, powietrze, mrok oraz światło. I nastała era ludzi. Bogów już nie ma.


- Tak drogie dzieci powstał nasz świat. W wyniku wielkiego wybuchu, bogowie rozpadli się na kawałeczki, a one zostały wchłonięte przez ciała naszych przodków i tak dziedziczymy je z pokolenia na pokolenie. Spójrzcie na to. - W tym samym momencie w dłoni mistrza Wergilusza pojawił się płomień.
- We mnie płynie jedna z mocy, która powstała po rozerwaniu Kritikaos. Pierwiastek ognia. Nazywamy je też foryoku ognia. Każdy z was tutaj posiada foryoku ognia. Po skończeniu tej akademii będziecie adeptami potrafiącymi wykorzystywać w mniejszym lub lepszym stopniu swój element. Jedni z was będą używać swoich zdolności w dobrym celu, inni wręcz przeciwnie. Ale teraz jesteście w akademii i musicie się podporządkować tutejszemu regulaminowi oraz warunkom tutaj panującym. Mam nadzieje, że je dobrze znacie, bo w przeciwnym razie to może się dla was źle skończyć. A teraz rozejść się na pierwsze zajęcia.
No i tak przez 13 długich i nudnych lat pod okiem wielu lepszych i gorszych nauczycieli uczyłem się władania foryoku ognia. Teraz jestem adeptem ognia i cały świat stoi przede mną otworem. Nic nie wiem o świecie zewnętrznym tak samo jak i kilkadziesiąt innych osób, które razem ze mną skończyły akademię. Co prawda uczono nas jak on wygląda i to, że spotkamy na swej drodze masę innych osób, posiadaczy różnych foryoku. Jedni będą dla nas dobrzy, inni będą chcieli nas skrzywdzić, okraść, lub zabić. Tak jak oni tak i my możemy zrobić z nimi to co nam się podoba. Tylko od nas zależy jaką ścieżkę obierzemy.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Istota Istnienia

Coś się budzi, coś zasypia.


      Kim jestem dokąd zmierzam, skąd pochodzę, po co istnieję? Istnienie cóż to takiego? Istota ma prawo istnienia. Istota? Istoto! Istoto... zbudź się. Nie lękaj się istoto. Zbudź się.

Co to było? Co to za sen? Istnienie? Istota? Istota istnienia? Nic z tego nie rozumiem, to wszystko było tak prawdziwe, ten sen. Cóż to miało oznaczać? W życiu miewałem wiele dziwnych snów, ale ten był zupełnie inny. Inny? Co się właściwie ze mną stało? Kim jestem? Gdzie jestem? Umarłem? Nie ja przecież żyję. Żyje? Dlaczego żyje? Po co? Dla kogoś? Dla czegoś? Ten sen...

Sen o śmierci. Sen o plugastwie tego świata. Sen o istnieniu, które istnieć przestało. Mord, gwałt, nienawiść, śmierć, mogiła. Moja mogiła. Dlaczego? Za co? Cóż ja takiego uczyniłem? Klątwa, przekleństwo. Demon? Bies? Diabeł? Istota demona, demonicznej mocy? Istota istnienia? Czego? Demona? Kim jestem? Demonem? Nie wiem zasypiam, zaraz zasnę już nic nie wiem, sen... Znów sen... O istocie istnienia. O śmierci. O mocy. O istnieniu, które nie istniało. Nic kompletnie nic z tego nie rozumiem i chyba nie zrozumiem. Nigdy. Nigdy? Nigdy?!

Gdzie teraz jestem co się ze mną stało? Ten sen niepokoi mnie już od dłuższego czasu, ale zawsze budziłem się w domu, w moim łóżku. A teraz? Gdzie jestem? Czy zwariowałem? Trafiłem do zakładu dla obłąkanych? Nie to na pewno mi nie wygląda na zakład dla umysłowo chorych. Jestem w domu, we własnym domu. Niby ten sam, a inny, taki obcy. Co się ze mną stało? To ten sen? Nie wiem. Nigdy się nie dowiem. To tylko sen. Dziwny, inny, przerażający, a za razem fascynujący. Muszę wyjść na powietrze. Za oknem ulewa, deszcz siecze po oknach. Dokąd i po co mam wychodzić? Nie wiem. Nigdy się nie dowiem. Wyszedłem.

Nie wiem dlaczego wtedy wyszedłem, ale wyszedłem. Teraz jestem jednym z nich. Niektórzy nazywają nas psycholami, inni demonami, a inni zaś geniuszami. Każdy z nas jest inny. Każdy z nas ma inne zdolności. Każdego z nas doprowadziły tutaj sny. Jeden sen. Inny, ale sen. Sen, który kazał nam wyjść. Każdemu z osobna. Wyszliśmy. Jesteśmy tu. Po co? Nie wiemy. Dowiemy się? Nie wiem.

Sen mówi umieraj. Umarłem. Odebrałem sobie życie, a jednak żyję. Kim jestem? Czym ja jestem?

„Jesteś tym, który gardzi śmiercią, tym który mrok i ciemność ma za przyjaciół. Jesteś ciemnością, śmiercią, koszmarem. Będziesz żyć wiecznie, bo nigdy się nie narodziłeś. Zawsze byłeś i będziesz. Imię twe to...”

Zbudź się. Zbudź się. Co się stało? Sen, dziwny sen, a teraz ja leżę gdzieś cały przemoczony, a obok mnie stoi starzec. Pewnie bezdomny, jakich w tych czasach pełno na ulicach.

- Zbudź się.

- Gdzie ja jestem i dlaczego jestem cały mokry?

- Nie wiem po co tutaj lazłeś w taką pogodę, ale za to wiem gdzie jesteś. Wpakowałeś się w niezłe gówno chłopcze.

- W co? Jak dlaczego?

- Stałeś się jednym z tych sennych ludzi, jednym z tych psycholi, czy tam geniuszem różnie nas nazywają.

Jednak to nie bezdomny choć na to wygląda na pierwszy rzut oka. Starzec ubrany w byle jakie łachy z brodą długą na co najmniej dwadzieścia centymetrów. To nie jest jakiś tam żul, czy bezdomny. On wie coś czego ja nie wiem. Więc to co się stało to nie tylko sen?

- Jesteś tak jak i ja oraz grupa innych ludzi, sennkiem. Człowiekiem obdarzonym przez sen ciekawymi zdolnościami. Na czym polegają twoje zdolności tego jeszcze nie wiem. Ty tym bardziej nie wiesz. Za pewne chcesz się dowiedzieć, prawda? Chodź za mną, więc.

Nic nie odpowiedziałem po prostu poszedłem w nieznane.




Istota?


    Istota? Kim jestem? Istnienie? Czym jestem? Jesteś koszmarem, zjawą, nocną marą. Jesteś śmiercią, chaosem, zagładą. Imię twe to...

Sen. To był tylko kolejny sen.

- Kim jesteś?

- Tą samą osobą, która znalazła cię całego przemoczonego w parku.

Tym razem nie przypominał wyglądem starca. Teraz wyglądał zupełnie inaczej. Przypominał mężczyznę w wieku około czterdziestu lat. Miał kasztanowe, krótkie włosy. Totalnie nie przypominał tamtej postaci, więc zapytałem.

- Jakim cudem, jakim cudem twój wygląd się tak zmienił?

- To moje przekleństwo – odpowiedział z uśmiechem na twarzy – To moje przekleństwo lub dar jak kto woli. Taki już jestem. Takim się stałem. Taki się pewnego razu obudziłem. Taki dar lub przekleństwo dał mi sen. Tobie też dał coś takiego, jeszcze nie wiemy co to takiego, ale się za pewne niedługo dowiemy.

Nic nie odpowiedziałem. Siedziałem na łóżku. Nie wiedziałem nic. Totalnie nic, a on kontynuował dalej z uśmiechem na ustach.

- Moja hmm... zdolność polega na tym, że mogę się zmienić w dowolną osobę jaką zdołam sobie wyobrazić. Dzięki temu być dosłownie każdym. Mogę wyglądać tak jak chcę, mogę mieć dowolną barwę głosu, akcent, mogę dowolnie manipulować położeniem narządów wewnętrznych. Mogę być dosłownie każdym. Nawet tobą. Sny dają ciekawe możliwości i tylko od ciebie zależy jak z nich skorzystasz. Swoją drogą jestem ciekaw co dał ci sen. A ty?

Sam nie wiem. Nie wiem nic. Robię się senny. Zasypiam. Zasnąłem. Kobieta. Dziecko. Lucyfer. Śmierć. Zagłada. Ogień. Mrok. Ciemność. Ogień. Ogień pali. Ból. Jaki ból? Cierpienie? Ciemność? Cierpienie. Ciemność. Cierpienie! Ciemność! Ból!

To znów kolejny sen co się ze mną dzieje? Mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiałem nadal tutaj siedzi. Siedzi ale jego wyraz twarzy definitywnie wskazuje na to, że coś musiało się stać, coś go przestraszyło, przeraziło.

- Co się stało? - zapytałem.

- Twój sen, ten sen, wiesz co oznacza? - odpowiedział po chwili milczenia.

- Nie mam pojęcia. Bez przerwy mi się coś takiego śni. Widzę ból, cierpienie, rozpacz. Czuje w sobie przeszywające uczucie śmierci dookoła mnie, ale ja sam nic nie potrafię zrobić, nie wiem gdzie jestem, nie wiem kim jestem, nie wiem nic. Może ty mi w końcu wyjaśnisz co tutaj się dzieje?

- Szczerze powiem sam nie wiem co się tutaj dzieje. Jesteś zupełnie inny niż my wszyscy. - odparł po chwili milczenia z widocznymi kroplami potu na czole. Zupełnie tak jakby się czegoś bał i coś go w niewiadomy sposób przeraziło. - Każdy z nas jest co prawda inny, ale charakteryzują nas specyficzne cechy. Tak zwana domena. Istnieje sześć domen. Domena światła i mroku oraz domeny czterech żywiołów ognia, ziemi, powietrza, wody. W tobie nie ma żadnej z wymienionych domen. Ty jesteś jak nieudany produkt. Coś w rodzaju falsyfikatu, który nie powinien nigdy powstać. Ja jestem sennikiem człowiekiem obdarzonym przez sen pewnymi zdolnościami, ty kim jesteś nie wiem nie mam pojęcia...

Kim jestem? Czym jestem? Istota? Istnienia? Istoto przyjdź do mnie. To ja ci wskaże właściwą drogę. Choć tu do mnie, do mnie...

Wstałem, poszedłem, obudziłem się, a on nie żył. Nie żył? Właściwie kto to był, kim on był? Na jego twarzy widnieje grymas, grymas bólu i przerażenia. Co tu się stało? Spałem? To ja zrobiłem? Dlaczego ja? Nie na jego ciele nie widać ran. Zero ran nic, a nic. Umarł na wskutek zawału? Z przerażenia? Nasza ostatnia rozmowa była taka inna. Na początku było widniał na jego twarzy uśmiech zachwyt, że ktoś nowy zawita w szeregi, następnie przerażenie, ogarniające go przerażenie, które teraz mnie ogarnia. Ogarnia i nie przestaje. Co się ze mną dzieje? Dlaczego tutaj jestem? Co to za miejsce? Kim jestem? Nie wiem. Zasnąłem... I znów sen ale tym razem inny...