sobota, 17 grudnia 2011

Szaman Bantu zakochuje się

Cześć dawno nic nie pisałem społeczeństwu, więc stwierdziłem, że jak Szaman uczy się tańczyć z Pamelą to może napisze o tym jak Szaman się zakochał w czasach jak to Szamanem jeszcze nie był. W sumie jak widzę to jak Pamela nim wywija to zaczynam się bać, że on tej nauki tańca nie przeżyje. Jak na mój gust jest to gorsze niż kąpiel w sadzawce z kilkoma zboczonymi gorylami. Ałłł... jednym słowem rzec można. Uwierzcie mi lub nie, ale mój wyraz twarzy wskazuje na przynajmniej lekkie przerażenie tym co się dzieje w tej chwili z Szamanem. Po prostu boję się, że on z tego "treningu" może nie wyjść cało, a prawdę mówiąc zdążyłem polubić tego głupka. Ale dobra, dobra to tyle mojego luźnego wstępu, przejdźmy teraz do meritum sprawy. Jako, że jestem naczelnym i jedynym oraz najukochańszym narratorem Szamana Bantu, w sumie dlatego jestem Narratorem, a nie narratorem. Tak, tak wiem mój dystans do siebie i samokrytyka są na na prawdę fajnym poziomie. Ale o czym to ja miałem? Okej Szamanek pewnego dnia jak jeszcze Szamanem nie był się najzwyczajniej w świecie, chyba biedaczysko zakochał. Było to tak.
Pewnego wiosennego popołudnia do jego pracowni, w której zajmował się wymyślaniem i konstruowaniem czegokolwiek po cokolwiek. Zawitała do niego pewna niewiasta. Dobre pytanie po co tak ładna niewiasta przychodzi do tak brzydkiego wynalazcy jakim jest Wynalazca Bantu. Tak, tak kiedyś był znany jako Wynalazca Bantu, a nie Szaman Bantu, ale to inna historia. Okej, okej trzeba się streszczać, bo już niektórzy się niecierpliwią. To było tak przychodzi ta niewiasta, sobie jakaś taka ubrana dość estetycznie rzekłbym, że zbyt estetycznie, żeby przebywać w warsztacie Wynalazcy, ale mniejsza z tym. Teraz może trochę opisu jak to ona tak na prawdę wyglądała. Ubrana była w czarny kaftan bezpieczeństwa. Dobra żartuje, nic nie miała ubranego. Okej, okej dalej żartuje. W tym momencie muszę się wam do czegoś przyznać. Mimo tego, że jestem wszechwiedzącym i w ogóle wszech narratorem, to jednej rzeczy nie potrafię. Nazywać tych wszystkich ubrań jakie noszą te niewiasty. Żakiety, nie żakiety, gorsety, nie gorsety i jeden pan wie co jeszcze i jak to tam te dziwne stworzenia ponazywały. Po prostu uznajmy, iż była całkiem dobrze ubrana i tyle, okej? Dobra to tak miała chyba ponad 175 cm wzrostu. Tak szczerze mówiąc to wiem co do milimetra ile miała ale około, czy ponad lepiej brzmi. Tak, tak wiem jestem niesamowity, że to wszystko wiem. Miała długie, ciemne włosy takie powiedzmy sobie falowane. Jej krągłości nie były niestety zacnych kształtów, ale to najwidoczniej głupkowi nie przeszkadzało. Eee... a propo głupka... To właśnie nadchodzi i chyba zaraz mnie pobije, za to, że znów dorwałem się do kompa i piszę coś głupiego na jego temat na tym o to blogu. Chyba jest na mnie zły... Dobra tak, więc koniec na dziś, chyba.

(głosy małej bójki) ... Ałł... CDN. Jak przeżyje... (głosy dalszej bojki)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz