Natłok myśli, natłok emocji, totalne zapomnienie, zagubienie. Nie wiem kim jestem, ani gdzie jestem. Stoję pośród wszystkich ludzi. Dookoła gwar gawiedzi. Ból narasta. Niewidzialny ból, który zabija każdego z nas odbiera nam samym cząstkę siebie. Sami wzajemnie się niszczymy. Jesteśmy kanibalami własnej duszy.
Dlaczego?
To nie istotne, już nie w tej chwili. Stoję sam, a dookoła tłum. To już pora. Strzał.
Nikt się nie obraca, wszystko wygląda tak jakby nic się nie stało. To już koniec. Samobójca ginie z własnych rąk. Nie ma pogrzebu, nie ma płaczu, nie ma żalu, nie ma śmierci. Nigdy tego nie było. Nie istniałem.
Jak to? Przecież z tymi wszystkimi ludźmi jadłem, spałem, bawiłem się, kochałem. Kim jestem, czym jestem? Wytworem ludzkiej wyobraźni. Pragnieniem każdego z nas. Pragnieniem zła, uciechy, radości. Dla każdego innym.
Ci którzy pragnęli pogardy stworzyli mnie, ci którzy pragnęli miłości stworzyli mnie, ci którzy pragnęli rozrywki stworzyli mnie. Jestem częścią każdego z ludzi, lecz nikt o mnie nie wie, dla nikogo nie istnieje, a jednak jestem. Jak to tak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz